Dzień dobry!
Na wstępie muszę się przyznać, że nie mogę nic skrupulatnie planować, nic sobie obiecywać, bo najlepiej działam w chaosie.
Tak... znowu minęły dwa miesiące, zdążyła przeminąć Wielkanoc i skończyć się majówka. Chyba będę pisać od razu jak tylko coś przyjdzie mi do głowy (nawet jeżeli miałoby to być kilka zdań), niż czekać na odpowiedni moment, bo te momenty potem przeciągają się z tygodni do miesięcy 🙊
Ktoś mógłby powiedzieć, że w dwa miesiące może się zdarzyć wszystko, ale u mnie żadnej nowości.
Wielkanoc w domu, majówka w Brennej, wolny czas spędzony na remoncie, Forever kuleje, praca nadal ta sama, ale już tylko do końca lipca. Dłużej nie dam rady się męczyć.
Chodzę niewyspana, rozdrażniona, mało spędzam czasu z dziećmi, późno jestem w domu, cokolwiek z życia wycisnę, wszystko jest wymęczone. Trochę powtarza się scenariusz z września, tyle że na ten moment mam trochę lepszą perspektywę jeśli chodzi o zdrowie i biznes.
Bo kiedy te dziewięć miesięcy temu startowałam z Forever byłam w tym wszystkim zielona jak ten nasz dominikański aloes. Teraz po czasie już wiem dużo więcej, umiem dużo więcej, ale przyszedł taki moment, że ogrom wiedzy, chęci, możliwości przytłoczył mnie i czuję się na tą chwilę w tym wszystkim jak dziecko we mgle.
Postawiłam na firmę, która daje mi świetne produkty, ogromny rozwój, niesamowite możliwości. Trafiłam do najlepszego zespołu jaki można sobie wymarzyć, biznes przyszłościowy i cały czas się rozwijający.
Można powiedzieć, że poleciałam na biznes, a rozkochałam się w produktach i biznes zszedł na dalszy plan. 😂 Niezbyt to profesjonalne podejście, ale całkowicie szczere.
Ale do rzeczy... co z tym aloesem.
Większość ludzi wie, że jest to roślina, która od zarania dziejów uważana jest wręcz za cudotwórczą, pomocną na wszystko. Ja od zawsze wyznawałam zasadę, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego, ale kiedy zaczęłam dokładnie czytać, przyglądać się temu wszystkiemu, a wreszcie używać produktów w tej kwestii nieco zmieniłam swoje poglądy i przyznaję się, że są przypadki, kiedy można.
Mojego sceptycyzmu nie zmieniły szkolenia biznesowe, a namacalne wykorzystanie rośliny w konkretnych produktach i przepadłam. A testowałam rygorystycznie i z naciskiem w głowie na "niemożliwe". Niemożliwe stało się możliwe. Wtedy też uwierzyłam, że ten biznes ma sens, że procedury produkcyjne mają sens, że cena ma sens, że polityka firmy jest prawdziwa.
Ten poniżej karton z "sokiem" zaczął powoli zmieniać moje życie, krew zmieszała mi się z aloesem.
A tak po prawdzie to ten tutaj o smaku mango, który dostałam wraz z zestawem startowym, a że za mango nie przepadam, więc smak mi nie podszedł i szybciutko następny był inny.
Wypróbowałam brzoskwinię, która jak dla mnie za słodka i szukałam dalej.
Zakupiłam to oto jabłko z żurawiną i to był strzał w 10! Jak dla mnie najlepszy smak.
Aczkolwiek szczerze mówiąc często wracam do czyściocha, bo pasuje do wszystkiego, ma neutralny smak i z każdym napojem można go pomieszać.
👈 Dobra, dosyć już tego marketingu, jak chcecie zobaczyć, to tam na lewo w menu macie link do tych wszystkich aloesowych dobroci.
Szczerze mówiąc chciałam, żeby ten post wyglądał inaczej, jak pisałam tytuł miało być o czymś innym, ale moja głowa wyprodukowała właśnie to co jest i nie będę nic zmieniać. Autentyczność przede wszystkim 😊
O aloesie i Forever jeszcze napiszę, jak zepnę poślady i wezmę się do roboty.
WSZYSTKIEGO NAJPIĘKNIEJSZEGO 😘
GOCHA